Właśnie witałam się z moim bratem
i jego dziewczyną Meg, a moją najlepszą przyjaciółką. Tęskniłam za nimi, choć
widzieliśmy się w święta.
-Chodź do mnie mała.- mój brat
wziął na ręce Emily. Zabrałam nasze walizki i udaliśmy się do domu. Bardzo
tęskniłam za tym miejscem, za miastem i naszym domem, w którym się wychowałam.
Prawie cztery lata mnie tu nie było. Dobrze wrócić na stare śmieci.
Dobrze trafiłyśmy z czasem, bo
akurat był obiad. Właśnie jedliśmy lazanie przygotowaną przez mojego brata. Muszę przyznać, że Megan dobrze wybrała, bo Thomas jest świetnym kucharzem, choć nie chciał iść dalej w tym kierunku i został policjantem. Po zjedzonym posiłku, położyłam Emi do spania. Zasnęła po paru minutach. Musiała być zmęczona tą podróżą. Tak bardzo ją kocham, czemu musiało nam się to przytrafić. Nie chcę jej stracić. Pocałowałam ją jeszcze w jej małą główkę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do do salonu, gdzie siedziała Meg i coś oglądała, a Toma nigdzie nie widziałam.
-Gdzie mój brat?- zapytałam ją siadając na fotelu.
-Musiał pojechać na komisariat, Jakaś ważna sprawa.- odpowiedziała smutna. Wiem, że się o niego martwi, bo praca w policji nie jest bezpieczna.
-Nie martw się o niego, na pewno nic mu nie będzie.- pocieszyłam ją.
-Od ostatniego postrzału boje się o niego.- powiedziała i po jej policzku popłynęła samotna łza. Cztery miesiące temu, kiedy ścigali seryjnego mordercę, został postrzelony. Na szczęście to nie było nic poważnego. Miał wtedy więcej szczęścia, niż rozumu. Siedziałyśmy rozmawiając chyba tak z ponad godzinę, kiedy przyszła moja mała kruszynka. Podeszła, usiadła mi na kolanach i przytuliła się do mnie.
-Kocham cię mamusiu.- odezwała się po chwili.
-Ja ciebie też, skarbie.- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Posiedziałyśmy jeszcze tak przez chwilkę. Potem mała chciała się pobawić. Megan poszła zrobić coś do jedzenia, a ja zaczęłam oglądać telewizję. Po chwili przyszła Emi i dała mi dzwoniący telefon. Dzwonił mój szef, wiec odebrałam.
-Halo?- odezwałam się.
-Cześć Kat.- przywitał się.- Pamiętasz jak rozmawialiśmy o akcji charytatywnej dla Emily?- zapytał z entuzjazmem w głosie. Pracę w redakcji zaczęłam w wakacje. A dokładnie miała to być praktyka na wakacje. Ale potem chcieli, żebym została i od tamtej pory tam pracuję. Każdy polubił moją córkę, a kiedy dowiedzieli się, że jest chora, to chcieli pomóc. Więc wymyślili by zorganizować taką akcję. Domyślam się, że wszystko poszło zgodnie z planem i się ona odbędzie.
-Tak, pamiętam.- odpowiedziałam.
-Zgodzili się. Jak pojawisz się w redakcji, to wtedy wszystko uzgodnimy.- oznajmił mi tą dobrą wiadomość. Porozmawialiśmy jeszcze o wywiadach, które mam przeprowadzić na tym turnieju w Austrii. Potem pożegnałam się z nim i rozłączyłam się. W tej chwili przyszedł mój brat, a posiłek był już gotowy, który zrobiła moja przyjaciółka. Muszę powiedzieć, że Ryan to fajny szef. Polubiliśmy się, nawet Emi go lubi i mówi do niego wujek. Chodź to dziwnie brzmi, a jemu nawet to nie przeszkadza. Weszliśmy do jadalnio-kuchni gdzie Meg szykowała już do stołu. Moja przyjaciółka zrobiła sałatkę z kurczakiem. Była dobra, a mój brat jak zwykle marudził. Kocham go, no ale przesadza, nie wiem jak ona z nim wytrzymuje. Przecież dziewczyna się stara. Potem, gdy zjedliśmy Emi poszła bawić się z swoim chrzestnym, a ja i Megan mogłyśmy sobie porozmawiać, przy tym sprzątając po kolacji. Ja zabrałam się za mycie naczyń, a ona za wycieranie ich.
-Powiedź jak tam ten twój przystojny szef, czy może coś nadal czujesz do Stefana?- no i znowu się zaczyna.
-Szef jak szef. A o Stefanie nie chcę gadać.- pospałam jej wymuszony uśmiech. Potem już nie wracałyśmy do tematu, odpuściła sobie. Wie, że nie lubię tematu o Stefanie. No a teraz to mnie próbują zeswatać z moim szefem. To jest straszne, jak ci się w życie wtrącają, czy próbują ci je nawet ułożyć. Nienawidzę tego. Około godziny 21 pożegnałyśmy się i z Emily udałyśmy się do łazienki. Po umyciu i ubraniu w piżamę, poszłyśmy do pokoju. Położyłyśmy się i mała od razu zasnęła. Bardzo ją kocham, moja mała kruszynka. Jutro idziemy na konkurs i czeka mnie pierwszy wywiad ze sportowcami. Dziwie się, że mi to powierzyli, ale to coś ruszy w mojej karierze dziennikarki. Po chwili mnie też zmorzył sen.
Rano obudziła mnie Emily. Przy tym dziecku nie można się wyspać. Po chwili wstałam i udałyśmy się do kuchni. Zrobiłam jej kanapki z szynką i pomidorem, oraz herbatę malinową, którą lubi. A ja zrobiłam sobie tylko kawę, którą bardzo rzadko piję, nawet jej nie lubię. Dziś zrobiłam wyjątek. Popatrzyłam na zegarek i było parę minut po 10. Czyli mamy niecałe 2 godziny na wyjście pod skocznie. Kiedy mała skończyła jeść, dałam jej lekarstwa, które podobno mają powstrzymać komórki rakowe od dalszego rozwijania się. Emily ma 20% zarażonego szpiku. Lekarze mówią, że to mało, ale dla takiego dziecka nie wiadomo. Na razie nie chcą jej podawać chemii. Ale jeżeli szybko nie znajdą dawcy, to prawdopodobnie będzie kwalifikowana do niej. Potem poszłyśmy się przebrać z piżamy i kiedy się ogarnęłyśmy, to udałyśmy się do salonu i włączyłam jej bajki. Po chwili zatraciłam się w swoich myślach. Dlaczego się zgodziłam na te wywiady. Nie boje się przeprowadzić ze skoczkami wywiadu, tylko spotkania ze Stefanem, a w szczególności, że będę musiała z nim porozmawiać, jeśli na siebie wpadniemy, lub z nim wywiad zrobić jeśli stanie na podium. Nie widzieliśmy się z ponad 3 lata. Uciekałam, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. A teraz boję się z nim spotkać i powiedzieć prawdę o małej. Nie powiem mu. Nawet nie wiem jak zareaguję na jego widok. Ale czego nie robi się dla swojego słoneczka by spełniła jedno ze swoich marzeń i dla swojej kariery. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego brata, który powiedział bym się zbierała bo za 15 minut wyjeżdżamy na konkurs. Wstałam i zaczęłam ubierać kurtkę i buty małej. Kiedy była już dość ciepło ubrana, tak by nie zmarzła i sama zaczęłam się ubierać, oraz zabrałam jeszcze potrzebne rzeczy. Czyli telefon, portfel, dyktafon do nagrania wywiadów, oraz wejściówki na skocznie. Po chwili byliśmy już wszyscy gotowi. Więc ruszyliśmy do samochodu mojego brata. Zapalił silnik i ruszyliśmy na turniej w Austrii. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta, wzięłam małą na ręce i ruszyliśmy w stronę wejścia na skocznię. Po pokazaniu biletów, udaliśmy się na trybuny. Ja miałam możliwość jeszcze wejścia do miasteczka skoczków. O godzinie 12:45 zaczęła się seria próbna. Moja mała córeczka bardzo się cieszyła, że może tu być i oglądać na żywo skoki, a nie w telewizji. Jeśli wyzdrowieje będzie mogła skakać to jej na to pozwolę, jeżeli dalej będzie chciała skakać. O godzinie 14 rozpoczął się konkurs.
-Pobudka.- z rozmyślań wyrwało mnie szturchnięcie mojego przyjaciela.
-Co jest?- zapytałem się go.
-Zabierz rzeczy i rusz swój tłusty tyłek. Jesteśmy już pod skocznią.- powiedział przy tym obrażając moje zacne 4 litery.
-Mój tyłek nie jest tłusty. Bez mózgu.- trzepnąłem go w tył głowy. Szybko go wyminąłem i udałem się do miasteczka skoczków pod nasz domek. Nie ma to jak skakać u siebie i to w dodatku gdzie się wychowywałem.
-Co tam?- zapytał Michi i klepnął mnie po przyjacielsku w plecy. Ja mu coś kiedyś zrobię i nawet się tego nie będzie spodziewał. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo nasz trener znalazł się obok nas i po chwili był już cały sztab, włącznie z wszystkimi skoczkami. Kiedy trener skończył mówić o dzisiejszym konkursie, to postanowiliśmy z Michaelem poodbijać piłkę. Jak zawsze się przy tym wygłupiając. Chłopaków czasem to wkurza, że jesteśmy nierozłączni. Nic na to nie poradzę, że się przyjaźnimy i próbujemy spędzać razem czas, kiedy tylko możemy. Tak jak było zaplanowane, seria próbna zaczęła się o 12:45. Po chwili odbiłem piłkę w stronę Michiego i coś mnie podkusiło bym spojrzał w trybuny. Kiedy spoglądnąłem w stronę gdzie stał Schlierenzauer. Nie mogę w to uwierzyć, chyba mam zwidy, albo i nie. Czy mi się wydaję, że widzę Kat jak z nim rozmawia.
-Co jest?- po chwili usłyszałem głos przyjaciela obok siebie. Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa, widząc moją byłą z kumplem i do tego z jakimś dzieckiem. Po chwili się ocząsnąłem i chciałem iść w ich kierunku, ale Michael mi na to nie pozwolił.
-Zostaw ich i skup się na dzisiejszym konkursie.- obrócił mnie w drugą stronę.
-Ale ja chcę z nią porozmawiać.- upierałem się. -Stary. Przez te 3 i pół roku się do ciebie nie odzywała. A teraz by to coś zmieniło. Daj sobie spokój. Widać miała swoje powody by cię zostawić i wyjechać.- pociągnął mnie w stronę naszego domku. Weszliśmy do środka i usiadłem na wolnym krześle. Coś mi tu nie gra, na pewno on o czymś wie. Ale mi nie powie. Po jej wyjeździe Gregor, jej brat i przyjaciółka, jak i Michael nie chcieli mi nic powiedzieć dlaczego ona wyjechała i zawsze powtarzali mi, że ma się dobrze. Pamiętam jak byliśmy grupką przyjaciół, nierozłączną grupką. Ja i moja młodsza siostra, Michi z braćmi, Gregor i jego rodzeństwo, Kat, jej bracia i Meg byliśmy nierozłączną grupką przyjaciół.
-Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.- prawie krzyknąłem. Wszyscy obecni w pomieszczeniu popatrzyli w naszą stronę.
-Wszystko w porządku.- Michael zwrócił się do nich. Po chwili westchnął i chciał cos powiedzieć, ale do środka wszedł trener z Gregorem.
-A wy co rozgrzewać się i na górę.- Kuttin zwrócił się do mnie i mojego przyjaciela. Po chwili już mnie nie było. Szybko się rozgrzałem, wróciłem się przebrać w kostium i ruszyłem na górę. Nie mogę teraz o niej myśleć, tylko skupić się na oddaniu dobrego skoku. Kiedy dotarłem na miejsce, poczekałem na swoją kolej. Gdy była już moja kolej i zapaliło się żółte światło, usiadłem na belce. Poczekałem parę sekund i dostałem sygnał od trenera bym ruszył. Po chwili wybiłem się i leciałem jak wolny ptak. Po wylądowaniu na dobrej odległości, mogłem być z siebie zadowolony. Odpiąłem narty i udałem się do miasteczka.
Chwilę później rozpoczął się konkurs. Muszę dobrze skoczyć i wygrać w mojej parze, a mam trudnego i doświadczonego przeciwnika. Teraz czekam na swoją kolej. Po chwili skoczył Simon Ammann i po paru nastu sekund wylądował. Wysoką poprzeczkę mi postawił. Właśnie siedzę już na belce i dostałem sygnał od trenera. Wybiłem się i wylądowałem bardzo daleko. Nowy rekord skoczni, bardzo się cieszę. Odpiąłem narty i stanąłem obok Simiego. Pogratulowaliśmy sobie i udałem się do miejsc dla lidera. Po chwili pierwsza seria się skończyła, a ja prowadziłem. Z uśmiechem udałem się do naszego domku. Idąc nawet nie zauważyłem osoby idącej w moją stronę i na nią wpadłem. Moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem...
________________________________
Jest pierwszy rozdział.Dziękuję za tyle wyświetleń. I sześć komentarzy. Czekam na waszą opinie. :)
-Gdzie mój brat?- zapytałam ją siadając na fotelu.
-Musiał pojechać na komisariat, Jakaś ważna sprawa.- odpowiedziała smutna. Wiem, że się o niego martwi, bo praca w policji nie jest bezpieczna.
-Nie martw się o niego, na pewno nic mu nie będzie.- pocieszyłam ją.
-Od ostatniego postrzału boje się o niego.- powiedziała i po jej policzku popłynęła samotna łza. Cztery miesiące temu, kiedy ścigali seryjnego mordercę, został postrzelony. Na szczęście to nie było nic poważnego. Miał wtedy więcej szczęścia, niż rozumu. Siedziałyśmy rozmawiając chyba tak z ponad godzinę, kiedy przyszła moja mała kruszynka. Podeszła, usiadła mi na kolanach i przytuliła się do mnie.
-Kocham cię mamusiu.- odezwała się po chwili.
-Ja ciebie też, skarbie.- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Posiedziałyśmy jeszcze tak przez chwilkę. Potem mała chciała się pobawić. Megan poszła zrobić coś do jedzenia, a ja zaczęłam oglądać telewizję. Po chwili przyszła Emi i dała mi dzwoniący telefon. Dzwonił mój szef, wiec odebrałam.
-Halo?- odezwałam się.
-Cześć Kat.- przywitał się.- Pamiętasz jak rozmawialiśmy o akcji charytatywnej dla Emily?- zapytał z entuzjazmem w głosie. Pracę w redakcji zaczęłam w wakacje. A dokładnie miała to być praktyka na wakacje. Ale potem chcieli, żebym została i od tamtej pory tam pracuję. Każdy polubił moją córkę, a kiedy dowiedzieli się, że jest chora, to chcieli pomóc. Więc wymyślili by zorganizować taką akcję. Domyślam się, że wszystko poszło zgodnie z planem i się ona odbędzie.
-Tak, pamiętam.- odpowiedziałam.
-Zgodzili się. Jak pojawisz się w redakcji, to wtedy wszystko uzgodnimy.- oznajmił mi tą dobrą wiadomość. Porozmawialiśmy jeszcze o wywiadach, które mam przeprowadzić na tym turnieju w Austrii. Potem pożegnałam się z nim i rozłączyłam się. W tej chwili przyszedł mój brat, a posiłek był już gotowy, który zrobiła moja przyjaciółka. Muszę powiedzieć, że Ryan to fajny szef. Polubiliśmy się, nawet Emi go lubi i mówi do niego wujek. Chodź to dziwnie brzmi, a jemu nawet to nie przeszkadza. Weszliśmy do jadalnio-kuchni gdzie Meg szykowała już do stołu. Moja przyjaciółka zrobiła sałatkę z kurczakiem. Była dobra, a mój brat jak zwykle marudził. Kocham go, no ale przesadza, nie wiem jak ona z nim wytrzymuje. Przecież dziewczyna się stara. Potem, gdy zjedliśmy Emi poszła bawić się z swoim chrzestnym, a ja i Megan mogłyśmy sobie porozmawiać, przy tym sprzątając po kolacji. Ja zabrałam się za mycie naczyń, a ona za wycieranie ich.
-Powiedź jak tam ten twój przystojny szef, czy może coś nadal czujesz do Stefana?- no i znowu się zaczyna.
-Szef jak szef. A o Stefanie nie chcę gadać.- pospałam jej wymuszony uśmiech. Potem już nie wracałyśmy do tematu, odpuściła sobie. Wie, że nie lubię tematu o Stefanie. No a teraz to mnie próbują zeswatać z moim szefem. To jest straszne, jak ci się w życie wtrącają, czy próbują ci je nawet ułożyć. Nienawidzę tego. Około godziny 21 pożegnałyśmy się i z Emily udałyśmy się do łazienki. Po umyciu i ubraniu w piżamę, poszłyśmy do pokoju. Położyłyśmy się i mała od razu zasnęła. Bardzo ją kocham, moja mała kruszynka. Jutro idziemy na konkurs i czeka mnie pierwszy wywiad ze sportowcami. Dziwie się, że mi to powierzyli, ale to coś ruszy w mojej karierze dziennikarki. Po chwili mnie też zmorzył sen.
Rano obudziła mnie Emily. Przy tym dziecku nie można się wyspać. Po chwili wstałam i udałyśmy się do kuchni. Zrobiłam jej kanapki z szynką i pomidorem, oraz herbatę malinową, którą lubi. A ja zrobiłam sobie tylko kawę, którą bardzo rzadko piję, nawet jej nie lubię. Dziś zrobiłam wyjątek. Popatrzyłam na zegarek i było parę minut po 10. Czyli mamy niecałe 2 godziny na wyjście pod skocznie. Kiedy mała skończyła jeść, dałam jej lekarstwa, które podobno mają powstrzymać komórki rakowe od dalszego rozwijania się. Emily ma 20% zarażonego szpiku. Lekarze mówią, że to mało, ale dla takiego dziecka nie wiadomo. Na razie nie chcą jej podawać chemii. Ale jeżeli szybko nie znajdą dawcy, to prawdopodobnie będzie kwalifikowana do niej. Potem poszłyśmy się przebrać z piżamy i kiedy się ogarnęłyśmy, to udałyśmy się do salonu i włączyłam jej bajki. Po chwili zatraciłam się w swoich myślach. Dlaczego się zgodziłam na te wywiady. Nie boje się przeprowadzić ze skoczkami wywiadu, tylko spotkania ze Stefanem, a w szczególności, że będę musiała z nim porozmawiać, jeśli na siebie wpadniemy, lub z nim wywiad zrobić jeśli stanie na podium. Nie widzieliśmy się z ponad 3 lata. Uciekałam, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. A teraz boję się z nim spotkać i powiedzieć prawdę o małej. Nie powiem mu. Nawet nie wiem jak zareaguję na jego widok. Ale czego nie robi się dla swojego słoneczka by spełniła jedno ze swoich marzeń i dla swojej kariery. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego brata, który powiedział bym się zbierała bo za 15 minut wyjeżdżamy na konkurs. Wstałam i zaczęłam ubierać kurtkę i buty małej. Kiedy była już dość ciepło ubrana, tak by nie zmarzła i sama zaczęłam się ubierać, oraz zabrałam jeszcze potrzebne rzeczy. Czyli telefon, portfel, dyktafon do nagrania wywiadów, oraz wejściówki na skocznie. Po chwili byliśmy już wszyscy gotowi. Więc ruszyliśmy do samochodu mojego brata. Zapalił silnik i ruszyliśmy na turniej w Austrii. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta, wzięłam małą na ręce i ruszyliśmy w stronę wejścia na skocznię. Po pokazaniu biletów, udaliśmy się na trybuny. Ja miałam możliwość jeszcze wejścia do miasteczka skoczków. O godzinie 12:45 zaczęła się seria próbna. Moja mała córeczka bardzo się cieszyła, że może tu być i oglądać na żywo skoki, a nie w telewizji. Jeśli wyzdrowieje będzie mogła skakać to jej na to pozwolę, jeżeli dalej będzie chciała skakać. O godzinie 14 rozpoczął się konkurs.
*****STEFAN*****
Dziś pierwszy konkurs w Austrii. Właśnie wychodzimy z hotelu. Chciałbym wygrać cały "Turniej Czterech Skoczni". Pamiętam jak Katharina wspierała mnie w tych dobrych i złych chwilach. Bardzo za nią tęsknię. Zniknęła w niespodziewanym momencie i bez żadnego słowa. Bardzo ją kochałem i dalej kocham. Po jej wyjeździe się załamałem, ale potem poznałem Marisę. Pokochałem ją, choć nie tak bardzo jak Kat. Mari bardzo mi pomogła. Choć na początku wiedziała, że kocham inną to została przy mnie. Jestem jej bardzo za to wdzięczny i kocham ją. Dzięki niej choć trochę zapomniałem o tym jak Kat mnie skrzywdziła. -Pobudka.- z rozmyślań wyrwało mnie szturchnięcie mojego przyjaciela.
-Co jest?- zapytałem się go.
-Zabierz rzeczy i rusz swój tłusty tyłek. Jesteśmy już pod skocznią.- powiedział przy tym obrażając moje zacne 4 litery.
-Mój tyłek nie jest tłusty. Bez mózgu.- trzepnąłem go w tył głowy. Szybko go wyminąłem i udałem się do miasteczka skoczków pod nasz domek. Nie ma to jak skakać u siebie i to w dodatku gdzie się wychowywałem.
-Co tam?- zapytał Michi i klepnął mnie po przyjacielsku w plecy. Ja mu coś kiedyś zrobię i nawet się tego nie będzie spodziewał. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo nasz trener znalazł się obok nas i po chwili był już cały sztab, włącznie z wszystkimi skoczkami. Kiedy trener skończył mówić o dzisiejszym konkursie, to postanowiliśmy z Michaelem poodbijać piłkę. Jak zawsze się przy tym wygłupiając. Chłopaków czasem to wkurza, że jesteśmy nierozłączni. Nic na to nie poradzę, że się przyjaźnimy i próbujemy spędzać razem czas, kiedy tylko możemy. Tak jak było zaplanowane, seria próbna zaczęła się o 12:45. Po chwili odbiłem piłkę w stronę Michiego i coś mnie podkusiło bym spojrzał w trybuny. Kiedy spoglądnąłem w stronę gdzie stał Schlierenzauer. Nie mogę w to uwierzyć, chyba mam zwidy, albo i nie. Czy mi się wydaję, że widzę Kat jak z nim rozmawia.
-Co jest?- po chwili usłyszałem głos przyjaciela obok siebie. Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa, widząc moją byłą z kumplem i do tego z jakimś dzieckiem. Po chwili się ocząsnąłem i chciałem iść w ich kierunku, ale Michael mi na to nie pozwolił.
-Zostaw ich i skup się na dzisiejszym konkursie.- obrócił mnie w drugą stronę.
-Ale ja chcę z nią porozmawiać.- upierałem się. -Stary. Przez te 3 i pół roku się do ciebie nie odzywała. A teraz by to coś zmieniło. Daj sobie spokój. Widać miała swoje powody by cię zostawić i wyjechać.- pociągnął mnie w stronę naszego domku. Weszliśmy do środka i usiadłem na wolnym krześle. Coś mi tu nie gra, na pewno on o czymś wie. Ale mi nie powie. Po jej wyjeździe Gregor, jej brat i przyjaciółka, jak i Michael nie chcieli mi nic powiedzieć dlaczego ona wyjechała i zawsze powtarzali mi, że ma się dobrze. Pamiętam jak byliśmy grupką przyjaciół, nierozłączną grupką. Ja i moja młodsza siostra, Michi z braćmi, Gregor i jego rodzeństwo, Kat, jej bracia i Meg byliśmy nierozłączną grupką przyjaciół.
-Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.- prawie krzyknąłem. Wszyscy obecni w pomieszczeniu popatrzyli w naszą stronę.
-Wszystko w porządku.- Michael zwrócił się do nich. Po chwili westchnął i chciał cos powiedzieć, ale do środka wszedł trener z Gregorem.
-A wy co rozgrzewać się i na górę.- Kuttin zwrócił się do mnie i mojego przyjaciela. Po chwili już mnie nie było. Szybko się rozgrzałem, wróciłem się przebrać w kostium i ruszyłem na górę. Nie mogę teraz o niej myśleć, tylko skupić się na oddaniu dobrego skoku. Kiedy dotarłem na miejsce, poczekałem na swoją kolej. Gdy była już moja kolej i zapaliło się żółte światło, usiadłem na belce. Poczekałem parę sekund i dostałem sygnał od trenera bym ruszył. Po chwili wybiłem się i leciałem jak wolny ptak. Po wylądowaniu na dobrej odległości, mogłem być z siebie zadowolony. Odpiąłem narty i udałem się do miasteczka.
Chwilę później rozpoczął się konkurs. Muszę dobrze skoczyć i wygrać w mojej parze, a mam trudnego i doświadczonego przeciwnika. Teraz czekam na swoją kolej. Po chwili skoczył Simon Ammann i po paru nastu sekund wylądował. Wysoką poprzeczkę mi postawił. Właśnie siedzę już na belce i dostałem sygnał od trenera. Wybiłem się i wylądowałem bardzo daleko. Nowy rekord skoczni, bardzo się cieszę. Odpiąłem narty i stanąłem obok Simiego. Pogratulowaliśmy sobie i udałem się do miejsc dla lidera. Po chwili pierwsza seria się skończyła, a ja prowadziłem. Z uśmiechem udałem się do naszego domku. Idąc nawet nie zauważyłem osoby idącej w moją stronę i na nią wpadłem. Moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem...
________________________________
Jest pierwszy rozdział.Dziękuję za tyle wyświetleń. I sześć komentarzy. Czekam na waszą opinie. :)
Do zobaczenia następnym razem. ^^
Pozdrawiam. :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ❤
Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się ciąg dalszy :) jak znam życie chcąc nie chcąc nie unikną wpadnięcia na siebie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i życzę dużo niezbędnej weny!
Pozdrawiam
Przy okazji oczywiście zapraszam na bloga:
http://byc-blizej-ciebie-chce.blog.onet.pl/
Właśnie ukazal sie 1 rozdział
Super rozdział. Jestem ciekawa jak potoczą się ich losy. :p
OdpowiedzUsuńSzkoda mi córeczki Stefana. Mam nadzieje, że wszystko dobrze się potoczy. ;(
Czekam na następny z niecierpliwością, oraz życzę weny. ^^
Pozdrawiam. :*